poniedziałek, 29 października 2012

SŁABIUTKA NIEDZIELA

Słabiutka niedziela dla naszego Leo. W nocy biedaczek zwymiotował i cały dzień miał trudny. Nie miał na nic siły, nie chciał jeść. Spał i się przytulał. A nie ma w zwyczaju się przytulać na co dzień. I nawet nie był w stanie wyciągnąć z kontaktu nocnej lampki, a codziennie rano to robi... Smutne, zmęczone oczka, ciepłe ciałko od lekkiej temperatury i brak energii. Jakby ktoś z niego powietrze wypuścił. Dzisiaj na szczęście już jest lepiej!

piątek, 26 października 2012

NITKA CZYLI USZYJ SOBIE COŚ FAJNEGO

Jest takie miejsce w Poznaniu, gdzie każdy może sobie coś uszyć... Jeśli ma się ochotę oczywiście. A jak nie ma ochoty szyć, to może wpaść na kawę. A warto, bo miejsce jest naprawdę fajne. Kawiarenka szyciowa - Nitka na Strzeszynie. Ja wybrałam się szyć dynie! Jakoś tak, jak zobaczyłam te dynie gdzieś na facebooku to pomyślałam, że będzie mi bardzo źle jak nie będę ich miała. No i poszłam. 3 dynie = 3 godziny! Miło spędzony wieczór na pogaduchach. I całkiem męczący fizycznie. Bo oprócz szycia na maszynie, ręczne zmagania z igłą! No i stałam się posiadaczką trzech uroczych, grubaśnych dyni, które teraz zdobią pokój Leona. Teoretycznie mógłby się nimi bawić, ale tak jakoś póki co oszczędzam je przed tymi małymi, aczkolwiek mocnymi rączkami...

A wracając do Nitki to fajnie dziewczyny kombinują. Bo można tu przyjść na warsztaty, na których szyje się konkretne rzeczy, można korzystać z maszyn do szycia na godziny, w sklepiku można kupić materiały (cacucha, choć nietanie)! Jest też kawiarenka, gdzie można się nie tylko napić kawy, ale zorganizować party. Super pomysłem jest propozycja wieczorów panieńskich z szyciem dla przyszłej Panny Młodej. Dla mnie bomba. Chyba niedługo zerknę w nitkowy grafik i wybiorę się na szycie.


czwartek, 25 października 2012

OD ŚRODY DO PIĄTKU

H. wybierał się zawodowo do Międzyzdrojów. No to spakowałam Leona i razem zapakowaliśmy się do samochodu. Ku uciesze wszystkich, żeby nie było. Bałtyk jakoś nas nie lubi, więc nie byłam bardzo zaskoczona, że pogoda jest okropna. Podeszłam do sprawy optymistycznie. Cieszył mnie ten wyjazd, bo się przewietrzyłam. A miejsce noclegu wybrałam pogodoodporne, więc nie rozpaczałam. I nawet udało mi się uskutecznić spacer dwugodzinny. Potem już tylko padało. Ale i tak było super. Leon oszalał jak tylko weszliśmy do pokoju. To jego pierwszy taki świadomy wyjazd w miejsce, którego nie zna. Raczkował jak szalony, wszystko chciał zobaczyć, wszędzie być. Tak się cieszył chłopak!






NIEDZIELNIE

Weekendy to super czas. Wtedy możemy spokojnie w trójkę zaplanować jakiś spacer w miejsce inne niż nasz przydomowy park. Tak było i tym razem. Tylko, że z tym planowaniem nam trochę nie poszło. Bo jeszcze to i tamto. I obiad zjedliśmy o 15.30 i wyszliśmy z domu o 16.00. Godziny jak każde inne, tylko że wtedy Leon już zaczynał się sypać i najchętniej by sobie pospał. A ja chciałam zdjęcia jesienne. Takie piękne, w liściach. Pojechaliśmy na Cytadelę. Wysiedliśmy z samochodu. Nastroje super, albo co najmniej poprawne i ... okazuje się, że karta z aparatu została w komputerze! No i mój mąż-bohater w samochód wsiadł i przywiózł kartę. Kochany. I kawę zrobił. I załagodził kryzys. I fotek kilka udało się zrobić, mimo że już była 17.00.


No to pstryk.

Najwięcej zdjęć w swoim życiu zrobiłam Leonowi. Pstrykam na pamiątkę dla siebie (i męża i rodzinki całej) i dla niego, jak już będzie potrafił je docenić. Czasami mogłabym robić fotki cały dzień, czasami mi się zwyczajnie nie chce, a czasami się na niego wkurzam, ale pstrykam. I potem jestem zadowolona. Bo to wszystko jest bezcenne. A ja mam to szczęście, ze mam cudowne dziecko i mogę mu towarzyszyć każdego dnia w odkrywaniu wszystkiego! I dokumentować jak paluszkami zbiera paprochy z podłogi, jak jadł pierwszy raz dynię, jak pierwszy raz usiadł, a potem się przewrócił, jak odkrył, ze stopa zmieści mu się w buzi, jak bije brawo, jak wstaje rano, jak się uśmiecha i jak płacze i tak mogłabym bez końca. Po prostu mam wielkie szczęście, więc chcę o tym pamiętać! Zdjęcia w tym pomagają.