czwartek, 15 listopada 2012

BLW BEZ TRZYMANKI

Książka jeszcze nie przeczytana, ale testujemy BLW. Zaczęliśmy od jabłka. Teraz pora na bułkę. No nie powiem - smakowało! Leonowi może trochę mniej niż mi. A może po prostu inaczej. Dla Leona pewnie sucha buła to spore przeżycie. W końcu jest to jego pierwsza buła w życiu. Zadowolony był chłopak!


Sobie zrobiłam bułę z przepisu z Kwestii Smaku. Mniam. 
Łosoś z rukolą, rzodkiewką i sosem chrzanowym. No pyszności normalnie.


A później był obiadek. Ziemniaki kupione w sklepie eko w poznańskiej Plazie, cukinia od sąsiadki Kasi i kurczak ze słoiczka. Jakoś nie chciałabym, żeby Leon zjadał te naszprycowane hormonami i antybitykami boguduchawinne kurczaki, które my jemy! No i jak było? Cóż. Wielki bałagan w kuchni mojej, bo jednocześnie robiłam obiad dla Leona, marynatę do kurczaka dla nas, piekłam buraki i robiłam miodowy sos vinegret. Ale Leon miał nawet niezłą zabawę. Nie najadł się na pewno, ale emocji było co nie miara. Rozgniatanie, próbowanie, kwaszenie się. Śmieszne jest to, że dzieci na każdy nowy smak reagują podobnie - kwaszą się. Nawet jeśli jest to słodki banan.

 



Nasz obiad prezentował się nieco przyjemniej dla oka. Buraki pieczone z rukolą, serkiem kozim, cebulą smażoną na winie z sosem vinegret. Z przepisu Kwestii Smaku  i  kurczaki po amerykańsku z lidlowego przepisu Pascala. I tym miłym akcentem zakończyliśmy dzień pełen wrażeń kulinarnych! Co prawda Leo musiał poprawić swój obiadek mleczkiem i owocami, ale pierwsze koty za płoty. Kiedyś się najem maminym obiadkiem ;)


Muszę dodać, że obiady w naszym domu to pewna nowość. Ja, jako nowoczesna Pani Domu (ha!) obiady robiłam z rzadka, ale jakoś tak ochoty ostatnio nabrałam, żebyśmy jednak coś normalnego, obiadowego zjadali. To chyba dobrze. H. się cieszy. Ja też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz