Uwielbiam kiedy Leon pęka ze śmiechu. Tak naprawdę, do rozpuku! Fajnie, że taki maluch już to potrafi. Pomijając oczywiście sytuacje, kiedy go łaskoczemy w brzuszek czy nóżki, bo wtedy wiadomo - nikt nie wytrzyma. Ostatnio Leon zanosił się śmiechem w odpowiedzi na moje pytanio-odpowiedź "Kto jest maluszkiem? Kto jest maluszkiem? Ty jesteś maluszkiem! Ty jesteś maluszkiem!" I kiedy wskazywałam na niego palcem, on nie mógł się opanować ze śmiechu:)
A dzisiaj znowu było śmiesznie. Właśnie zabierałam się za usypianie L. do popołudniowej drzemki, oparłam się o łóżeczko, no i śpiewam kołysanki... A on wstaje, opiera się o łóżeczko z drugiej strony i z niesamowitym zainteresowaniem patrzy, jak otwieram usta kiedy śpiewam. I paluszkami ich dotyka:) I w śmiech. A ja właśnie miałam nadzieję, że szybko zaśnie i kawę sobie spokojnie wypiję... a tu szalony śmiech opanował moje dziecko. A śpiewam mu co najmniej dwa razy dziennie od 9 miesięcy (!). A dzisiaj go to ubawiło. Fajnie. Pośmialiśmy się razem. No i musiałam chwilę poczekać aż zapomni, że to takie śmieszne, że otwieram buzię kiedy śpiewam... Zdjęć nie zrobiłam, bo bałam się, że za bardzo się wkręci i w ogóle nie zaśnie. 10 minut minęło, zapomniał i zasnął. Kawa już zimna była, ale to nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz